Alaçatı
Azja
Hierapolis
Opowieści Iki
Pamukkale
Priene
Turcja
Turcja 07/2011
Turcja Egejska
Turcja Egejska Lipiec 2011
10:52
Widok z okna hotelu
|
Oczywiście nie mogło się obejść bez przygód, bo w hotelu w nocy przed naszym przyjazdem wybuchł strajk pracowników, których wyprowadziła żandarmeria. Zaraz po przyjeździe stanęliśmy przez wyborem ryzykujemy hotel bez obsługi, lub jedziemy do innego hotelu w miejsce gdzie nie ma gdzie pływać na windsurfingu i codziennie tutaj dojeżdżamy. Decyzja zapadła błyskawicznie przyjechaliśmy na windsurfing, więc możemy nie jeść, ale musi być obok spot windsurfingowy. Pierwszą dobę serwis w hotelu był taki sobie, a z obsługi kręciły się pojedyncze osoby, powoli na drugi dzień pojawiało się coraz więcej nowej załogi i hotel powoli ruszył pełna parą. W sumie to ciekawe, że w ciągu jednej doby, można wymienić cały personel i hotel z niewielka przerwą nadal działa. Miejsce jest przepiękne Morze Egejskie, klifowe wybrzeże, cała zatoka pełna windsurfingowców. Wypożyczalnie pełne sprzętu, szkółka na szkółce, raj dla windsurferów. Obok hotelu jest plaża publiczna, tak, więc można i spać w Alacati i tylko przyjeżdżać na wybrzeże dolmuszem.
W ciągu dwóch dni udało już nam się, jako tako zorganizować, dla jednych wypożyczyć deski, dla innych opłacić kurs i zaplanować najbliższe dni, łącznie ze zwiedzaniem i spotkaniem z lokalnym biurem turystycznym, z którym chcemy nawiązać współprace apropo trampingów po Turcji. Dużo tego jak na jedne wakacje. Zobaczymy, co nam tego wyjdzie.
15 Lipca 2011
Wczoraj wieczorem zwiedziliśmy Alaçatı to urocze miasteczko na pólwyspie Çeşme. Alaçatı ma bardzo ciekawą architekturę, w latach 20-tych XX po wojnie niepodległościowej Turcja i Grecja zgodziły się na masowe przesiedlenia ludności, ponad milion Greków opuściło wtedy Turcję, z Grecji wydalono ponad pół miliona Turków. Po Grekach w Alaçatı pozostały tylko domy i winnice, które przestano uprawiać. Miasto przez greków nazywane jest Alatsata. Osiedlili się tutaj muzułmanie tureccy miedzy innymi z Krety. Miasteczko faktycznie jest urocze, mimo tłumów ludzi przewijających się po wąskich uliczkach.
Po zwiedzaniu wysłuchaliśmy wieczornego nawoływania Muezzina z meczetu i usiedliśmy w miejscowej knajpce na wino i lemoniadę.
Na każdym stoliku stała jakaś gra, większość była dla nas nieznana zagraliśmy więc w warcaby.
Dzisiejszy dzień był całkowicie poświecony na sporty wodne. Zdjęcia wrzucę po powrocie, bo zapomniałam ze sobą kabelka:-(
Ania w akcji
|
16 Lipca 2011
Sobota, a ponieważ w sobotę są targi w Alaçatı, wybraliśmy się na zakupy. Uwielbiam lokalne targi w Turcji. Ilość kolorów i zapachów jest po prostu obłędna.
Samych oliwek do sprzedaży jest tutaj z kilkanaście gatunków, a przyprawy pachną z daleka.
Obkupiliśmy się w przyprawy, suszone pomidory i po chwili już pól targu nas znało i częstowało wszystkim.
Najlepsi byli sprzedawcy przypraw, którzy jak nie znaliśmy jakiejś nazwy w komórkach w Google wyszukiwali nam nazwę po polsku.
Zakupy dokonane obie strony zachwycone targowaniem
|
Mimo upału był to bardzo udany dzień. Wieczorem miałyśmy spotkanie biznesowe, apropo współpracy z tureckim biurem… ciekawe zobaczymy, co z tego wyjdzie J Kolacja była przepyszna w jednej z bocznych uliczek w Alaçatı gdzie zaserwowano nam różnego typu lokalne dania. Jak wyszliśmy z restauracji na głównym deptaku były takie tłumy że nie dało się przejść, a do miasta ze wszystkich stron próbowały wjechać samochody, chyba wszyscy przyjechali sie bawiś w sobotni wieczór do Alaçatı.
17 Lipca 2011
Wczoraj skończyliśmy gadać w środku nocy a dziś o 4 rano część z nas ruszyła do Pamukkale. Pamukkale zwane też Bawełnianym Zamkiem, słynie z trawertyn, czyli tarasów z progami, po których spływa woda.
Pamukkale leży na linii pęknięcia skorupy ziemskiej. Woda wypływa tutaj z gorących źródeł i jest bogata w związki wapnia i dwutlenek węgla. Wypływając na powierzchnię ochładza się i wytrąca się wtedy węglan wapnia. To właśnie z wytrąconego węglanu wapnia powstają tutaj stalaktyty i nacieki, a na zboczy góry powstają progi, tworząc naturalne baseny z wodą termalną. Proces ten trwa już 14 tysięcy lat. Od 1997 roku zamknięto możliwość chodzenia po naturalnych tarasach, teraz można chodzić tylko po wybudowanych przez ludzi sztucznych basenach, ale widok na naturalne tarasy jest obłędny.
Zwiedziliśmy też starożytne uzdrowisko Hierapolis. Miasto opuszczono w 1354 roku po trzęsieniu ziemi, które je zniszczyło. Pozostały ruiny, które świadczą o dawnej świetności miasta, łaźnie rzymskie, wspaniały teatr rzymski z II wieku naszej ery i Miasto Umarłych.
Gorące źródła Pamukkale mają ponoć moc leczniczą, w co wierzono też za dawnych czasów, przybywały tu rzesze chorych, z których część już nigdy nie wróciła do domu. Na arenie teatru odbywały się tutaj walki gladiatorów. Tych, którzy nie przeżyli walk jak i tych, którym nie udało się odzyskać zdrowia w gorących źródłach, chowano na lokalnym cmentarzu. Nekropolia Hierapolis należy do największych starożytnych cmentarzy Anatolii. Znajdują się tutaj różnego typu grobowce, w których chowano w zależności od statusu i grup narodowościowych, są tutaj sarkofagi, tolosy, grobowce rodzinne i wiele innych. Na koniec część wykąpała się w basenie Kleopatry. W ciepłej wodzie wśród zanurzonych fragmentów starożytnych kolumn. Część, bo ja zapomniałam kostiumu…
Ania z Benkiem w basenie Kleopatry
|
Mimo męczącej podróży około 4,5 godziny w jedną stronę, i czterdziestostopniowego upału warto było tu przyjechać.
18 Lipca 2011
Dziś wybraliśmy się do Priene. Początkowo planowaliśmy Efez, ale lokalny znajomy odradził nam Efez z powodu panujących upałów, a w Efezie jak mówił kiepsko z wiatrem i cieniem. Pod ruinami wylądowaliśmy około 12 w południe, a jak na złość był to następny dzień czterdziesto stopniowych upałów. Postanowiliśmy, więc zjeść w cieniu drzewa lunch u lokalnej rodziny prowadzącej restauracje w wiosce u podnóża ruin. Zimny Ayran postawił nas trochę na nogi i po posiłku wjechaliśmy do wejścia pod ruiny. Priene jest malowniczo położone w na równinie ponad rzeką Meander, to właśnie od tej rzeki pochodzi nazwa meander używana do wijących się koryt rzek, jaki i do ornamentów naśladujących te koryta. Kiedyś był to port grecki, jednak nanoszone przez rzekę muły zaczęły oddalać brzeg morski od miasta i miasto stopniowo upadało. Dzięki temu ruiny miasta są greckie bez większych wpływów rzymskich. Plan miasta stworzył architekt Hippodamos z Miletu ok. 450 r p.n.e. Plan jest oparty na siatce prostopadłych linii. Miasto robi niesamowite wrażenie, jak je zwiedzaliśmy pojawiali się tylko pojedynczy turyści, wokół tylko ruiny i grające bardzo głośno cykady.
Najważniejszym zabytkiem tutaj są pozostałości świątyni Ateny, zaprojektowanej przez Pytiusa z Halikarnesu, świątynia stała się wzorcem dla wszystkich późniejszych budowli jońskich na następne 200 lat. Pozostałe kolumny dają wyobrażenie o dawnej wielkości świątyni. Cały teren jest zarośnięty drzewami i dzięki temu jest tu cień, w którym można się schować i co najważniejsze dociera tu wiatr. Spędziliśmy cztery godziny chodząc pomiędzy pozostałościami Priene, pewnie zostalibyśmy jeszcze dłużej, ale skończyła nam się woda do picia i ruszyliśmy powrotem do miasteczka poniżej. Odwiedziliśmy w nim lokalnego kamieniarza, który tworzy z onyksu różne wazoniki, figurki i miseczki. Oczywiście opuściłam jego sklep z dwoma miseczkami, ciekawe czy będę miała nadbagaż. Usiedliśmy jeszcze na sok z granatu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak wyjeżdżaliśmy cała wieś nas żegnała. Po drodze zatrzymaliśmy się na kolacje na kebab i syci i zadowoleni na bardzo późny wieczór dotarliśmy do hotelu.
20 Lipca 2011
Mój ostani dzień w Turcji, o 23.00 ja wyjeżdżam z hotelu na lotnisko, reszta zostaje jeszcze na tydzień. Niektórym to dobrze… Dzień przeznaczyliśmy na sporty wodne i odpoczynek. Szkoda, że już muszę wracać…
Ika
0 komentarze